Nie ważne jak życie jest ciężkie Nigdy nie trać nadziei

sobota, 10 listopada 2012

5. Koszmary

Liam
 W nocy, a raczej nad ranem obudził mnie krzyk Cass, dobrze, że ci idioci jak się upiją to nic nie słyszą i śpią jak zabici. Zapaliłem lampkę stojącą przy łóżku. Zobaczyłem ją obejmującą się za kolana i płaczącą. O nic nie pytałem tylko przytuliłem ją i pozwoliłem w spokoju się wypłakać. Siedziałem tak kilka dobrych minut. Czemu taką dziewczynę jak Cass musiało spotkać coś takiego. Nie wiem kiedy, ale zasnęła przytulona do mnie. Delikatnie zmieniłem pozycję, przykryłem nas kołdrą i poszedłem dalej spać. Jakoś mi nie wychodziło, nie mogłem zasnąć. Szkoda mi jej było. Cassidy to miła, zabawna dziewczyna, a tyle złego ją spotkało. Rozmyślałem sobie do póki nie poczułem jak rusza się w moich ramionach.

- Jak się spało?- zapytałem.
- Dziękuje.- powiedziała.
- Oj nie ma za co, ja cię tylko przytuliłem.
- I tak dziękuje.- delikatny uśmiech wpłyną na jej usta.- Wstaję bo jeszcze chłopacy coś sobie pomyślą.
- Oni jeszcze śpią i dzisiaj są za bardzo skacowani, żeby myśleć o czymkolwiek. Dziwne ty nie jesteś skacowana.
- Jeszcze nigdy nie miałam kaca.- odpowiedziała 
- Ja też nie.
- Liam pożyczył byś mi coś do ubrania?- zapytała się. 
- Jasne.- wstałem z łóżka i wyjąłem jej z szafy koszulkę z PP panem dziobakiem, szare dresy i bluzę bo padało. Cass poszła do łazienki po 20 minutach, w których ja zdążyłem posłać łóżko i się ubrać, wyszła ubrana w moje ciuchy.
- PP pan dziobak.- stwierdziła pokazując na bluzkę 
- Jak chcesz to dam ci inną bluzkę.- powiedziałem do niej.
- Chodzi mi o to, że nie wiem czy odzyskasz tą bluzkę. 
- Lubisz Fineasza i Ferba ?- spytałem
- Ubóstwiam wszystkie bajki Disneya. Nie umiem żyć bez Toy Story i Króla Lwa.- oznajmiła z uśmiechem.
- Ja też. Reszta śpi więc może sobie pooglądamy?- zaproponowałem.
- Jestem na tak, ale najpierw zjadłabym śniadanie.
- To chodź. - powiedziałem do niej i oboje zeszliśmy na dół. 
Na śniadanko była jajecznica ze szczypiorkiem, no i jeszcze kawa. Cass szukała czegoś po szufladach.
- Li, gdzie u was są łyżeczki?- zapytała 
- Nie ma. -odpowiedziałem, a ona spojrzała na mnie jak na wariata
- Nie ma u was łyżeczek?
- No nie.
- Czemu?
- Bo się ich boję.- odpowiedziałem, a Cassi zaczęła się śmiać. 
- Przepraszam nie powinnam się śmiać. Ludzie różnych rzeczy się boją. - powiedziała i usiadła do stołu. - Li gniewasz się na mnie?- zapytała 
- Nie. Przywykłem do takiej reakcji.- odpowiedziałem i usiadłem obok niej. W ciszy zjedliśmy śniadanie i poszliśmy oglądać bajki. Przez dobre dwie godziny leżeliśmy na kanapie i wpatrywaliśmy się w telewizor. Cass leżała przytulona do mnie. 

___________________________________________________________________
W końcu udało mi się sklecić kilka zdań. Jak dla mnie jest nudny, ale następne będą ciekawsze. Taką mam nadzieję. Czekam na szczere komnetarze

2 komentarze:

  1. Kolejny fajny rozdział :)
    Czekam na następny :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! <3 Ale dalej męczy mnie pytanie : CO Z TA CIĄŻĄ ? : ) Kiedy nn ? <3 A te łyżki .. aww ! hahha ! <3 Pozdrawiam . Kaśka . xoxo <3

    OdpowiedzUsuń