Nie ważne jak życie jest ciężkie Nigdy nie trać nadziei

niedziela, 10 lutego 2013

32. Śpiączka

Liam
Wszystko było jakby w zwolnionym tempie. Przyjechała karetka, na noszach sanitariusze ułożyli nieprzytomną Cassidy. Patrzyłam na to z kamienna twarzą nie mogąc się ruszyć ani nic powiedzieć. W końcu odzyskałem głos.

- Mogę z wami jechać?- zapytałem.
- Oczywiście.- zgodził się jeden z sanitariuszy.
Razem z nimi wsiadłem do karetki, na sygnale jechaliśmy do szpitala. Czułem się jak bezradne dziecko. Dojechaliśmy do szpitala, podeszła do nas młoda lekarka.
- Co mamy?- zapytała sanitariusza.
- Cassidy Montgomery, 19 lat, zasłabła, przewlekła białaczka szpikowa na Myelobromalu.- odpowiedział
- Kto jest lekarzem prowadzącym? to pytanie było skierowane do mnie.
- Alan Parker.- odpowiedziałem. 
- Wezwijcie lekarza. A pana poproszę o poczekanie w poczekalni.
Usiadłem na niewygodnym krześle i czekałem na jakiekolwiek wieści. Ta niepewność zabijała mnie od środka. Tak bardzo się o nią martwiłem. W korytarzu pojawił się lekarz.
- Panie Liamie zapraszam do mojego gabinetu.- powiedział z grobową miną.
- Co z nią?- zapytałem siadając na jednym z foteli.
- Pani Cassidy zapadła w śpiączkę w wyniku niedokrwienia mózgu, jej stan jest stabilny.- odpowiedział.
- Ale wszystko było dobrze.
- Tak dobrze, przy białaczce często się to zdarza.
- Ile to potrwa? Ta śpiączka.
- Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć bo nie wiem. Od kilku dni, do kilku miesięcy nawet lat.- odpowiedział.
- Mogę pójść do niej?
- Oczywiście.
Poszedłem za lekarzem do jednej z sal. Moja Cass leżała w otoczeniu masy urządzeń, blada i bez życiu. Na szyji miała wisiorek który jej dzisiaj podarowałem. Usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę. 
- Nawet nie myśl o tym, że mnie zostawisz.- powiedziałem do niej.- Nie pozwalam ci na to rozumiesz. Nie pozwalam.
Nie wiem ile tak przesiedziałem, ale wyszedłem dopiero jak pielęgniarka mi kazała. Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z sali. W poczekalni byli moi rodzice i rodzice Cassidy. Musiałem wyglądać naprawdę strasznie bo podeszła do mnie mama mojego słoneczka i przytuliła. 
- Nic jej nie będzie, wyjdzie z tego.- powiedziała.
- Wiem. Obiecała mi.
Pojechaliśmy do domu, chociaż nie chciałem jej samej zostawiać. Poszedłem pod prysznic przypominając sobie co robiliśmy tam parę godzin wcześniej. Położyłem się do łóżka i chciałem żeby to wszystko było snem tylko snem. Jutro rano znowu bym się obudził obok mojej Cassidy.
Cassidy
Wokół mnie panowała ciemność, żadnych kolorów czy dźwięków. Głucha ciemność doprowadzająca mnie do szaleństwa. Przez czarną zasłonę przebyło się głos Liama.
- Nawet nie myśl o tym, że mnie zostawisz.- powiedział.- Nie pozwalam ci na to rozumiesz. Nie pozwalam.
Jego łamiący głos był jak nuż wbity w moje serce. Chciałam powiedzieć, że nigdy go nie zostawię ale mnie mogłam. Nic nie wydobywało się z moich ust.
________________________________________________________
Wiem, że jest krótki i smutny bo samej chce mi się beczeć ale mam nadzieję że się wam spodoba mile widziane komentarze i do następnego.

7 komentarzy:

  1. Rozdział faktycznie smutny, ale i tak świetny:) Ja dzisiaj ryczę cały dzień i ten rozdział zasmucił mnie jeszcze bardziej, mam nadzieję że następny będzie weselszy, trzymaj się cieplutko, pozdrawiam Asiek:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super mnie sie bardzo podoba. Mowilam ze smutny i wzruszajwcy

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :) Smutny, ale cudowny ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny jeest!!!
    nie spodziewałam sie takiej sytuacji jaka nastąpiła
    :O
    czekam nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDOWNY !!! ♥♥♥ Trochę smutny, ale genialny ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny jak zwykle ! <3 Oby wszystko było dobrze ! Szybo dodawaj nn , czekam z niecierpliwością ! Kaśka . xoxo <3 : )

    OdpowiedzUsuń
  7. fajny nawet, ale krótki!

    OdpowiedzUsuń