Cassidy
Ten dzień spędziliśmy wszyscy razem plus jeszcze trojaczki. Polubiłam te maluchy. Ale dzień szybko miną i czas przyszedł się pożegnać z chłopakami. Razem z Liamem staliśmy na progu domu. Chłopak czule mnie pocałował i wsiadł do taksówki. Wróciłam do domu.
- No i pojechali.- powiedziałam do dziewczyn.
- Tak.- zgodziły się ze mną.- Strasznie cicho tutaj bez tych wariatów.
Usiadłam na kanapie obok Eleanor, która trzymała na rękach któregoś ze swoich synków. Nie umiałam ich odróżnić. Maluszek spał sobie spokojnie. El też praktycznie spała.
- Els idź połóż się spać, my się wszystkim zajmiemy.- powiedziała Monia.
- Nie, przecież z nimi jest strasznie dużo roboty.- zaprotestowała.
- Eleanor, idź się połóż nas jest trzy i na pewno damy sobie radę z tymi maluchami.- powiedziałam biorąc od niej chłopczyka.
Przyjaciółka poszła na gorę a my zajmowałyśmy się maluchami. Były one takie malutkie, a jednak tak kochane. Dziewczyny już dawno poszły spać, a ja siedziałam u nich w pokoiku i myślałam. Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu. Dzwonił Liam.
- Hej skarbie.- usłyszałam.
- Cześć.- powiedziałam ziewając.
- Obudziłem cię?
- Nie, siedzę jeszcze u trojaczków.- odpowiedziałam.- Coś się stało, że dzwonisz?
- Chciałem ci powiedzieć, że już za tobą tęsknię i nie wiem jak wytrzymam te dwa tygodnie.
- Jakoś damy radę.- stwierdziłam, spojrzałam na maluchy grzecznie śpiące w swoich łóżeczkach.- Liam,bo ty pewnie chcesz mieć dzieci, a ja ci nigdy ich nie dam. Wiesz zrozumiem jak odejdziesz.
- Cassidy co ty chrzanisz, ja nigdy nie odejdę. Kocham cię i wiesz zawsze, możemy adoptować takiego szkraba. Proszę cię przestań gadać głupoty, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Nie chcę się ciebie pozbywać, za bardzo cię kocham, ale chcę też żebyś był szczęśliwy.
- Jestem szczęśliwy tylko z tobą kochanie. Nie będziesz już gadać głupot?
- Nie będę.- odpowiedziałam.
Zanim się obejrzałam chłopcy już wrócili do domu. Z dziewczynami czas nam miną na opieką nad maluchami i pomocy przy urządzaniu domu El i Louisa. Ci wariaci zrobili dla nas niespodziankę, bo mieli wrócić dwa dni później. Wieczorem, przed snem porozmawiałam z Liamem. Rano jak się obudziłam obok mnie leżał mój wariat. Najpierw myślałam, że to sen, ale jak poczułam jak mnie przyciąga do siebie miałam pewność że to rzeczywistość.
- Dzień dobry kochanie.- powiedział całując mnie w nos.
- Dzień dobry, Liamku a co ty tutaj robisz?
- Ostatni koncert został odwołany i wróciliśmy wcześniej, chcieliśmy zrobić wam niespodziankę.
Harry
Każdy z chłopaków miał do kogo wracać tylko ja nie. Zazdrościłem im, że znaleźli miłość, też tak bym chciał. Spacerowałem po parku, kiedy pod drzewem zobaczyłem dwie rude kulki. Bez wahania podszedłem do nich. Kulki okazały się małymi kociakami, były całe przemoknięte i zmarznięte. Zdjąłem swój szalik i okryłem nim zwierzaki. Wziąłem je na ręce i poszedłem do najbliższego weterynarza.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc.- usłyszałem ten anielski głos. Przy biurku siedziałam Vivienne, spojrzała na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
- Harry?- zdziwiła się, jej wzrok przeniósł się na dwie trzęsące się kulki schowane w moim szaliku.- Co im się stało?
- Znalazłem je w parku i pomyślałem że przydałoby się je zbadać.- odpowiedziałem.
- Co zamierzasz z nimi zrobić?
- Mam zamiar się nimi zaopiekować. To co morze je zobaczyć weterynarz?
- Już idę zapytać.
Wstała od biurka i poszła do gabinetu. Po chwili z niego wyszła, a za nią starsza kobieta.
- To są te maluchy?
- Tak. Znalazłem je w parku szkoda mi się ich zrobiło.
- Szlachetne, proszę wejść do gabinetu.
Lekarka zważyła, zadała moje kociaki, kazała je karmić specjalną odżywką i przyjść za tydzień.
- Dziękuję proszę pani.
- Nie ma za co, opiekuj się nimi.- uśmiechnęła się do mnie.
Zaszedłem jeszcze do zoologicznego, gdzie kupiłem dla nich koszyk do spania, karmę. wróciliśmy do domu.
- Harry gdzie ty się podziewałeś?- zapytała Cassidy.
- Byłem na spacerze i znalazłem te maluchy.- odpowiedziałem i pokazałem jej koszyk.
- O jeju jakie słodkie, byłeś z nimi u weterynarza?
- Tak.
- Chodź damy im mleczka i jakiś koc.
Kiedy kociaki spały opatulone kocem, opowiedziałem całą historię.
- Ja to nie wiem jak można zostawić takie maluchy same sobie. Zwierzęta też mają uczucia.- oburzyła się Monika.
__________________________________________________
I napisałam kolejny, mam nadzieję, że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego
Ten dzień spędziliśmy wszyscy razem plus jeszcze trojaczki. Polubiłam te maluchy. Ale dzień szybko miną i czas przyszedł się pożegnać z chłopakami. Razem z Liamem staliśmy na progu domu. Chłopak czule mnie pocałował i wsiadł do taksówki. Wróciłam do domu.
- No i pojechali.- powiedziałam do dziewczyn.
- Tak.- zgodziły się ze mną.- Strasznie cicho tutaj bez tych wariatów.
Usiadłam na kanapie obok Eleanor, która trzymała na rękach któregoś ze swoich synków. Nie umiałam ich odróżnić. Maluszek spał sobie spokojnie. El też praktycznie spała.
- Els idź połóż się spać, my się wszystkim zajmiemy.- powiedziała Monia.
- Nie, przecież z nimi jest strasznie dużo roboty.- zaprotestowała.
- Eleanor, idź się połóż nas jest trzy i na pewno damy sobie radę z tymi maluchami.- powiedziałam biorąc od niej chłopczyka.
Przyjaciółka poszła na gorę a my zajmowałyśmy się maluchami. Były one takie malutkie, a jednak tak kochane. Dziewczyny już dawno poszły spać, a ja siedziałam u nich w pokoiku i myślałam. Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu. Dzwonił Liam.
- Hej skarbie.- usłyszałam.
- Cześć.- powiedziałam ziewając.
- Obudziłem cię?
- Nie, siedzę jeszcze u trojaczków.- odpowiedziałam.- Coś się stało, że dzwonisz?
- Chciałem ci powiedzieć, że już za tobą tęsknię i nie wiem jak wytrzymam te dwa tygodnie.
- Jakoś damy radę.- stwierdziłam, spojrzałam na maluchy grzecznie śpiące w swoich łóżeczkach.- Liam,bo ty pewnie chcesz mieć dzieci, a ja ci nigdy ich nie dam. Wiesz zrozumiem jak odejdziesz.
- Cassidy co ty chrzanisz, ja nigdy nie odejdę. Kocham cię i wiesz zawsze, możemy adoptować takiego szkraba. Proszę cię przestań gadać głupoty, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Nie chcę się ciebie pozbywać, za bardzo cię kocham, ale chcę też żebyś był szczęśliwy.
- Jestem szczęśliwy tylko z tobą kochanie. Nie będziesz już gadać głupot?
- Nie będę.- odpowiedziałam.
Zanim się obejrzałam chłopcy już wrócili do domu. Z dziewczynami czas nam miną na opieką nad maluchami i pomocy przy urządzaniu domu El i Louisa. Ci wariaci zrobili dla nas niespodziankę, bo mieli wrócić dwa dni później. Wieczorem, przed snem porozmawiałam z Liamem. Rano jak się obudziłam obok mnie leżał mój wariat. Najpierw myślałam, że to sen, ale jak poczułam jak mnie przyciąga do siebie miałam pewność że to rzeczywistość.
- Dzień dobry kochanie.- powiedział całując mnie w nos.
- Dzień dobry, Liamku a co ty tutaj robisz?
- Ostatni koncert został odwołany i wróciliśmy wcześniej, chcieliśmy zrobić wam niespodziankę.
Harry
Każdy z chłopaków miał do kogo wracać tylko ja nie. Zazdrościłem im, że znaleźli miłość, też tak bym chciał. Spacerowałem po parku, kiedy pod drzewem zobaczyłem dwie rude kulki. Bez wahania podszedłem do nich. Kulki okazały się małymi kociakami, były całe przemoknięte i zmarznięte. Zdjąłem swój szalik i okryłem nim zwierzaki. Wziąłem je na ręce i poszedłem do najbliższego weterynarza.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc.- usłyszałem ten anielski głos. Przy biurku siedziałam Vivienne, spojrzała na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
- Harry?- zdziwiła się, jej wzrok przeniósł się na dwie trzęsące się kulki schowane w moim szaliku.- Co im się stało?
- Znalazłem je w parku i pomyślałem że przydałoby się je zbadać.- odpowiedziałem.
- Co zamierzasz z nimi zrobić?
- Mam zamiar się nimi zaopiekować. To co morze je zobaczyć weterynarz?
- Już idę zapytać.
Wstała od biurka i poszła do gabinetu. Po chwili z niego wyszła, a za nią starsza kobieta.
- To są te maluchy?
- Tak. Znalazłem je w parku szkoda mi się ich zrobiło.
- Szlachetne, proszę wejść do gabinetu.
Lekarka zważyła, zadała moje kociaki, kazała je karmić specjalną odżywką i przyjść za tydzień.
- Dziękuję proszę pani.
- Nie ma za co, opiekuj się nimi.- uśmiechnęła się do mnie.
Zaszedłem jeszcze do zoologicznego, gdzie kupiłem dla nich koszyk do spania, karmę. wróciliśmy do domu.
- Harry gdzie ty się podziewałeś?- zapytała Cassidy.
- Byłem na spacerze i znalazłem te maluchy.- odpowiedziałem i pokazałem jej koszyk.
- O jeju jakie słodkie, byłeś z nimi u weterynarza?
- Tak.
- Chodź damy im mleczka i jakiś koc.
Kiedy kociaki spały opatulone kocem, opowiedziałem całą historię.
- Ja to nie wiem jak można zostawić takie maluchy same sobie. Zwierzęta też mają uczucia.- oburzyła się Monika.
__________________________________________________
I napisałam kolejny, mam nadzieję, że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego
Vivienne Thomson
19 lat studentka weterynarii
Lubi pomagać innym, nie cierpi egoizmu.
Oj :D Jarry chyba znalazł swoją drugą połówkę, kociaki są śliczne, :D chłopaki zrobili dziewczynom fajną niespodziankę :) Słodki rozdział:) Czekam na następny, pozdrawiam Asiek :*
OdpowiedzUsuńAww słodziutki. Harry się zakochał Harry się zakochał. Fajny rozdiał
OdpowiedzUsuńoooo jak słodko *_*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział!
Super rozdział już nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://mroczna-magia.blogspot.com/