Tak trudno w dzisiejszych czasach znaleźć ludzi, którzy są dla nas w stanie poświęcić własne życie i tak trudno o prawdziwych przyjaciół, dlatego nie pozwalajmy tak łatwo tego niszczyć. Choćby nie wiem co.
- Nie mogę, sam sobą gardzę, ale jeżeli to sprawi, że będę mógł być z tobą do końca życia to poniosę konsekwencje i będę żył z wyrzutami sumienia. Bo wiem, że nie dam radę patrzeć na to dziecko jeżeli ciebie obok nie będzie.
- Liam nasze dziecko.- powiedziałam.
- Za siedem miesięcy to będzie moje dziecko, którym ja będę musiał się opiekować. Będę musiał patrzeć na dziecko które za każdym razem będzie mi przypominać ciebie.
- Liam to jej decyzja.- powiedział Zayn próbując uspokoić mojego chłopaka.
- Właśnie jej. Nie mam pieprzonego prawa głosu. Jej decyzja z którą ja będę musiał żyć do końca życia. Ty nie tracisz osoby którą kochasz wiec się nie wpieprzaj. Nie tracisz wszystkiego co jest ci drogie. Nie będziesz musiał patrzeć jak przez siedem miesięcy ona będzie umierać.
- Ona tak samo jest moją przyjaciółką.
- To przemów jej do rozumu bo widać mnie nie kocha aż tak bardzo, żeby żyć.- powiedział i wyszedł z sali.
- Przejdzie mu.- powiedział Zayn.
- Czy ja źle robię?- zapytałam.
- Robisz to co uważasz za słuszne.
Słuszne, czy teraz jest coś słusznego w mojej decyzji, jeżeli osoba którą kocham podważa to co do niej czuję. Nie wierzy w moją miłość do siebie, że kocham go bardziej niż własne życie. Z minuty na minutę słuszność mojej decyzji malała w moich oczach. Chłopcy musieli już iść. Zostałam sama, wpatrywałam się w ściany. Smutek, żal i tęsknota. Czułam się jakby on odszedł ode mnie na zawsze, a nawet gorzej niż po stracie Piotrka. Czy to oznacza, że on jest tym właściwym, tym jednym jedynym. Księciem z dziecięcych marzeń. Zamknęłam oczy i pozwoliłam łzom płynąć. Zagłębiałam się we wspomnienia, rozpamiętując każdy pocałunek, każdy jego dotyk. Z moich własnych myśli wyrwał mnie odgłos kroków. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Liama siedzącego na krześle. Nie wiem ile czasu spędziliśmy patrząc na siebie. Czy tylko kilka chwil czy może kilka godzin. Siedzieliśmy na przeciwko siebie żadne z nas się nie odzywało. Spojrzenie jego oczu było nieprzeniknione, co raz wycierał samotną łzę spadającą na policzek. Pierwszy raz od dobrych dwóch godzin zrobił jakiś ruch w moją stronę. Złapał mnie za rękę i praktycznie niesłyszalnie powiedział:
- Kocham cię.
Teraz pytanie do samej siebie, czy dam radę go zostawić. Patrzeć przez następne siedem miesięcy w jego oczy pełne smutku. Czy umiem tak po prostu się poddać nie walczyć o nas. Miliony pytań i ani jednej odpowiedzi.
- Ja ciebie też.- udało mi się wydobyć głos.
Czemu ważne było dla mnie uświadomienie mu, że nadal go kocham. Że nic tego nigdy nie zmieni. Do mojej sali weszła pielęgniarka.
- Odwiedziny się już skończyły.- powiedziała.
Liam wstał z krzesła, spojrzał na mnie i chyba próbował się jakoś uśmiechnąć. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Nie było do widzenia, kocham cię czy będę jutro. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, opatulając się szlafrokiem stałam na przeciwko okna. Wpatrywałam się w gwiazdy. Czemu teraz miała wątpliwości? Czemu nie mogłam odejść z tego świata? Położyłam się do szpitalnego łóżka. Próbowałam zasnąć, ale bez niego to nie możliwe. Wstałam założyłam kapcie. Szłam korytarzem w stronę gabinetu. Zapukałam.
- Proszę.- usłyszałam.- Pani Cassidy, czy coś się stało.
- Mam pytanie.- powiedziałam.
- To proszę.
Usiadłam na przeciwko lekarz, od dzisiaj mojego lekarza. Próbowałam jakoś ująć swoje myśli, zadać odpowiednie pytanie.
- Jaka jest szansa, że dziecko będzie zdrowa?
- Bardzo duża, jeżeli pani donosi ciążę do końca, na to jest mniejsza szansa.- odpowiedział.- Podjęła pani decyzję?
- Rano byłam pewna tego czego chcę zrobić, ale widząc jego smutek, determinacje z jaką walczy abym to ja żyła. Nie jestem pewna tego co mam zrobić.
- Kocha panią.
- Tylko, że ja nie wiem co mam zrobić.
- Proszę postawić się na jego miejscu. - poradził mi lekarz.
Nagle mnie olśniło, byłam na jego miejscu. Gdybym wiedziała o tętniaku Piotrka kazałabym mu walczyć bez względu na konsekwencje. On robi to samo, chce abym żyła. Czemu teraz patrząc na to wszystko decyzja była łatwa. Wybór był prosty, wstałam z fotela.
- Dziękuję.
- Od tego tu jestem.
Wróciłam do sali, moje oczy napotkały gitarę. Zayn mi ją przywiózł. Usiadłam na łóżku i wzięłam instrument do ręki. Słowa same zaczęły płynąć.
Chcę przy tobie znowu czuć się bezpiecznie
Choć tyle błędów już za nami
Z Tobą mam już wszystko, z Tobą jestem kimś
Chociaż to tak wiele, w zamian nie chcesz nic
Dla ciebie mogę sobą być
Dziś jedno...
Wiem, dopóki wszystko już możliwe
Chcę przy Tobie znów czuć się bezpiecznie
Choć tyle błędów już za nami
Ile jeszcze razy
Uda się nam spojrzeć tak na siebie jak pierwszy raz
Wiem do póki wszystko jest możliwe
Chcę przy Tobie znów czuć się bezpiecznie
Choć tyle błędów już za nami
Choć tyle błędów już za nami
Ile jeszcze razy
Uda się nam spojrzeć tak na siebie jak pierwszy raz
Wiem do póki wszystko jest możliwe
Chcę przy Tobie znów czuć się bezpiecznie
Choć tyle błędów już za nami
Liam
Zamykając oczy miałem tylko jej twarz przed oczami. Każdy przedmiot, każda rzecz w tym domu była przesiąknięta jej zapachem. Pościel na moim łóżku i materac który dzisiaj był po protu nie wygodny. Wstałem z łóżka i usiadłem na balkonie. Moje okna były na wprost jej okien. Ile razy po protu patrzyliśmy na siebie, bez słów mówiąc kocham.
- Czemu chcesz mi ją zabrać?- teraz już nie byłem zły, tylko w czarnej rozpaczy. Mażąc by ktoś po prostu mi odpowiedział dlaczego ona.
W jednej chwili uświadomiłem sobie, że chcę być przy niej. Nie ważne co on zdecyduje ja mam zamiar przy niej być. Z planami na jutro położyłem się z powrotem do łóżka.
Rano obudziłem się dosyć wcześnie zważywszy na porę w jakiej zasnąłem. Ubrałem się i spakowałem kilka rzeczy dla Cass. Jakieś ciuchy i żeby się nie nudziła to szkicownik i ołówki. Biorąc zeszyt z niebieską okładką zwaliłem zdjęcie stojące w ramce na biurku. Wziąłem do ręki zniszczoną ramkę i przyjrzałem się fotografii. Zdjęcie był zrobione na pierwszym ognisku. Złapałem wtedy Cass. Położyłem ramkę na biurko, a szkicownik włożyłem do torby. Kilka kosmetyków z łazienki i byłem gotowy. Zszedłem na dół na śniadanie. W pośpiechu zjadłem posiłek i miałem już wychodzić kiedy zatrzymał mnie Zayn.
- Gdzie ty jedziesz?
- Do Cass.- odpowiedziałem.
- Stary za godzinę mamy wywiad.
- No i co z tego. Jadę do Cass.
- A co mam powiedzieć Paulowi?
- Co chcesz.- odpowiedziałem i wyszedłem.
Droga do szpitala minęła mi bardzo szybko. Windą wjechałem na odpowiednie piętro i poszedłem do sali w której leżała Cassidy. Dziewczyna siedziała na łóżku, gdy mnie tylko zobaczyła wstała z niego i mnie przytuliła.
- Zrobię to, ale bądź przy mnie.- powiedziała.
- Już zawsze.- powiedziałem całując ją w głowę.
__________________________________________________
Tada udało mi się napisać. Mam nadzieję, że się wam spodoba. No wiecie na ile może się spodobać smutny rozdział. Czekam na komentarze.
świetny rozdział:):)
OdpowiedzUsuńAAAA piękne i smutne i piękne i płaczę i na zmianę. Jak ja się cieszę, że ona podjęła taką decyzję. Swoją drogą zabije to dzieciątko, ale będzie mogła mieć ich więcej. Zapewniam cię że czekam na nn
OdpowiedzUsuńUuuf, dobrze że zdała sobie sprawę i wybrała taką a nie inną decyzję. Smutny, strasznie smutny rozdział... mam nadzieję, że następny będzie weselszy:) Tak mi się dziwnie i smutno zrobiło jak czytałam ten rozdział... Już się nie mogę doczekać następnego :) Pozdrawiam Asiek :*
OdpowiedzUsuńI znowu ryczę i co ja mam teraz zrobić chyba pozostaje mi tylko zapas chusteczek na zaś ;) Rozdział mega jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńświetny jeest ;)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział1 czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńale super!!
OdpowiedzUsuńJa chce już nn...
Szkoda dziecka al bdą mogli mieć następne...
Super ! Trochę smutne .. ale .. . Fajnie by było jakby ona i dziecko przeżyli .. : ) Czekam na nn ! Pozdrawiam Kaśka . xoxo <3 : ) xd ; dd
OdpowiedzUsuń