Nie ważne jak życie jest ciężkie Nigdy nie trać nadziei

czwartek, 7 marca 2013

40. Jest pani...

20 maja 2013 rok (dwa miesiące później)
Cassidy
Usiadłam na jednym z ogrodowych krzeseł i patrzyłam na zachodzące słońce. Rozkoszowałam się ciszą panującą w domu bo chłopaków jeszcze nie było. Miła była ta cisza jednak tęskniłam za chłopakami. Ze stolika wzięłam już pusty kubek po herbacie i poszłam do kuchni. Z piekarnika wyjęłam już dobrą zapiekankę z makaronu. Byłam strasznie głodna i nie miałam zamiaru czekać na chłopaków. Z talerzem w ręku usiadłam na kanapie i zajadałam się późnym obiadem. Do domu wpadli chłopcy.

- Cześć Cassidy.- powiedzieli chórem.
- O jedzenie.- ucieszył się Niall.
- On tylko o tym.- jęknęłam Monika siadając obok mnie. - Nie cierpię końca semestrów bo trzeba tyle się uczyć.
- Strasznie dużo.- dołączyła do niej Natalia.
- Współczuję, ale jak chcecie dzisiaj coś zjeść to przydałoby się pójść do kuchni bo tam jest Niall.
Dziewczyny od razu zerwały się z kanapy, widać też były głodne. Podszedł do mnie Liam.
- Tęskniłem.- stwierdził wpijając się w moje usta.
- Ja też.
- Gdyby nie to, że jednak zjadłbym coś zaniósłbym cię teraz do sypialni i nie wypuszczał z objęć.
- Zawsze można skorzystać z tej opcji trochę później.
Trzymając się za ręce poszliśmy do kuchni.Oni nawet nie usidli do stołu, dobrze że każdy z nich miał talerz.
- Jak ja się cieszę, że pojutrze mamy już urlop.- powiedział Zayn wstawiając swój talerz od zmywarki.- Cassidy cudownie gotujesz.
- Dziękuję.
Jak Liam obiecał tak zrobił, tylko zamiast namiętnego seksu na który miałam ochotę leżeliśmy i rozmawialiśmy. Na jutro miałam umówioną wizytę kontrolną u doktora Alana. Miały one wykazać czy nadal jestem chora. Liam ubolewał nad faktem, że nie może pójść ze mną. Nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy.

Obudziłam się o 10 rano, chłopków już nie było. Na poduszce obok znalazłam karteczkę, przeciągnęłam się i po nią sięgnęłam: 


Pojechaliśmy już na podpisywanie płyt, zadzwoń jak będziesz po lekarzu. Kocham cię i wiem że wszystko będzie dobrze.  
              Liam 
Ps. Niall zostawił dla ciebie śniadanie. Smacznego.

Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Jako, że było dzisiaj wyjątkowo ciepło założyłam beżowe rybaczki, do tego cienką, koszulową bluzeczkę. Na nogi założyłam czarne sandałki.<klik>. Ubrana zeszłam zobaczyć co też ten Niall mi zostawił. W lodówce czekały na mnie pysznie wyglądające kanapki. Zjadłam kanapki i wypiłam kawę. Z domu wyszłam wcześniej, aby się nie spóźnić. Pod szpitalem byłam godzinę przed czasem. Postanowiłam się przejść. Szłam ulicami Londynu, ciągle mijali mnie ludzie, wiecznie się gdzieś spieszący. Nie doceniali tego co mają, pędząc tak można stracić z oczu to co najważniejsze. Czasem warto się zatrzymać, zauważyć, autobus czy starą i zapomniana budkę telefoniczną. Straszą kobietę siedzącą na ławce w parku i karmiącą gołębie. Przestać się spieszyć. Z moich przemyśleń wyrwał mnie telefon. 
- Cześć kochanie.- usłyszałam głos Liama jak tylko odebrałam.
- Cześć Liamku. Coś się stało?
- Po pierwsze stęskniłem się za tobą, po drugie kocham cię, po trzecie chciałem ci przypomnieć, że za pół godziny masz do lekarza no i po czwarte kocham cię.
- Też za tobą tęsknię, ja ciebie też, pamiętam o lekarzu i ja ciebie też.
- Mam do ciebie pytanie?
- Jakie skarbie.
- Paul wymyśl, że w dzień dziecka charytatywnie odwiedzimy dom dziecka. Pojedziesz z nami?
- Pojadę.- odpowiedziałam.- Liam kończę bo jestem już pod szpitalem.
- Zadzwoń do mnie jak będziesz znać wyniki.
- Zadzwonię. Kocham cię.
- Ja ciebie mocniej.- powiedział i się rozłączył.
Weszłam do środka i usiadłam na jednym z krzeseł. Czekałam na moją kolej. Z gabinetu wyszła pielęgniarka i mnie poprosiła. Weszłam do gabinetu i usiadłam na przeciwko mojego lekarza, dobrze, że nie byliśmy po imieniu. Czytał moje wyniki. Spojrzał na mnie z nad kartki i się uśmiechną pokrzepiająco. 
- Gdzie pani zgubiła pana Liama?
- Ma ważny występ. Kiedy zaczynam leczenie?- zapytałam oczekując najgorszego.
- Od razu najczarniejszy scenariusz.- zaśmiał się lekarz- Jest pani zdrowa.
- Słucham?- nie wierzyłam w sens tych słów.
- Pani Cassidy jest pani zdrowa, nie ma nawrotu choroby.
- Mówi pan poważnie.
- Jak najbardziej. Mam jeszcze jedną dobrą nowinę. Wie pani co to jest hormon HCG?
- Wiem.- odpowiedziałam.
- Duże ilość wykryte w pani organizmie świadczą o tym, że jest pani w ciąży.- powiedział lekarz.
- Ale jakim sposobem, mówił pan, że po tamtych lekach będzie to praktycznie nie możliwe.
- Praktycznie, to nie wcale. To co zapraszam panią na USG.
Udałam się z lekarzem do innego gabinety. Już po kilku minutach mogłam oglądać mojego maluszka na ekranie. Łzy szczęści miałam w oczach.
- To co zdjęcie dla przyszłego taty?- zapytał.
- Oczywiście.
Do domu wróciłam, mega szczęśliwa, ale najpierw zaszłam do sklepu zrobiłam zakupy. Coś mnie skusiło i zaszłam do dziecięcego. Tam kupiłam słodkie śpioszki z napisem ' NAJLEPSZY TATA NA ŚWIECIE. Zapakowano mi je w niebieskie pudełeczko.Zrobiłam obiad i czekałam już tylko na chłopków. Dziwne, że ich jeszcze nie było. Dla zabicia czasu weszłam na Twittera, wiele twitów było typu nasze kondolencje, czy łączymy się w bólu. Nie wiedziałam o co chodzi. Nieco wystraszona próbowałam się dodzwonić do któregoś z chłopków. Każdy z nich miał wyłączony. Usiadłam na kanapie i postanowiłam obejrzeć TV, leciały akurat wiadomości.
- Pół godziny temu doszło do wybuchu. W sklepie muzycznym w centrum Londynu doszło do wycieku gazu w skutek czego budynek wyleciał w powietrze. Z oficjalnych źródeł wynika, że dzisiejszego dnia odbywało się podpisywanie płyt One Direction. Nie wiadomo czy zespół nadal był w środku, ale nikt z osób znajdujących się w budynku nie przeżył.
Ze łzami w oczach ciągle próbowałam dodzwonić się do chłopaków, żaden z nich nie odbierał. Świadomość, że już nigdy nie zobaczę ich uśmiechniętych twarzy rozdzierała na kawałki. Nie wiem ile leżałam na kanapie, ale wstałam dopiero wtedy jak usłyszałam jakieś hałasy dochodzące z przedpokoju. Poszłam tam i nie wierzyłam własnym oczom. Przed de mną stało całe One Direction, byli poobdzierani, ale żywi.
- O Boże.- tylko tyle zdołałam powiedzieć. Przytuliłam całą piątkę sprawdzając czy nic im nie jest, czy są prawdziwi.
- To ja jadę do El, przecież ona nic nie wie.- powiedział Louis.
- My też pójdziemy.- odezwała się reszta, na dole zostaliśmy tylko my z Liamem.
- Jakim sposobem nic wam się nie stało?
- Wyszliśmy wcześniej bo Niall był głodny. W końcu na coś się przydał jego apetyt.
- Kocham cię.- powiedziałam i przytuliłam się do niego. 
Liam wziął mnie na ręce i zaniósł na górę. Dłonią dotykałam jego twarzy gdzie było kilka małych zadrapań. Odpinałam powoli guziki niebieskiej koszuli w kratę, która po chwili leżała na podłodze. Najpierw pocałowałam go w usta i powoli zjeżdżałam niżej po jego torsie. Liam zdjął ze mnie koszulkę i odpiął guzik moich spodni, które po chwili układały się wokół moich kostek. Przejechałam dłonią po jego krótkich włosach, zatrzymując się na karku i przyciągając do siebie. Nasz usta złączyły się w pocałunku. Westchnęłam otwierając usta. Liam wykorzystał sytuację, jego język muskał moje podniebienie, a moje ciało przeszył przyjemny dreszcz.
- Tak się o ciebie bałam.- powiedziałam miedzy pocałunkami.- Tak bardzo się bałam, że nigdy więcej ciebie nie zobaczę.
- Głupi gaz, nie powstrzymał by mnie od spędzenia z tobą reszty mojego życia.
Z powrotem się całowaliśmy. Po kilku godzinach namiętności, leżałam wtulona w Liama. Jeszcze nic mu nie powiedziałam. Zatapiałam się w jego piwnych oczach.
- Wyjdź za mnie.- poprosił.
- Co?- zdziwiłam się.
- Zostań moją żoną.- z szuflady przy łóżku wyją czerwone pudełeczko.- Wiem, że to mało romantyczny sposób, ale te najważniejsze chwile są takie ulotne. Chcę spędzić z tobą resztę życia. Cassidy wyjdziesz za mnie?
- Tak.- odpowiedziałam. Liam założył mi na palec piękny pierścionek i pocałował.
- Teraz proszę powiedz mi co powiedział lekarz.
- Jestem zdrowa, nie ma nawrotu.- powiedziałam.- Mam coś dla ciebie. 
Liam był w lekkim szoku i nie zdążył nic jeszcze powiedzieć. Ubrałam się w jego koszulkę i zeszłam na dół, z torebki wyjęłam zdjęcie USG a z blatu w kuchni wzięłam prezencik dla Liama . Wróciłam na górę. 
- Na prawdę jesteś zdrowa?- zapytał jak tylko weszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku na przeciwko niego. 
- Tak jestem zdrowa. Proszę to dla ciebie.- zza pleców wyjęłam maleńkie pudełeczko i poddałam mu je. On z uwagą przyglądał się mu. - Po prostu otwórz.
Niepewnie rozwiązał kokardę i zajrzał do środka. Wyją zawartość i z uwago mu się przyglądał. Jego mina była nie do odczytania. Po chwili na ustach pojawił się wielki uśmiech. 
- Cassidy czy ty chcesz mi coś powiedzieć?- zapytał, ta nadzieja w jego głosie była cudowna.
- Tylko to że będziesz najlepszym tatą na świecie. 
- Jak to możliwe?- zapytał nadal jakby nie wierząc w sens moich słów.
- Nie wiem. Powiedział mi dzisiaj lekarz.- odpowiedziałam- Cieszysz się?
- Jak cholera.- stwierdził i wpił się w moje usta.
- Mam coś jeszcze.- tym razem podałam mu zdjęcie USG.
- To nasze maleństwo?- pokiwałam twierdząco głową. Po chwili leżałam już na łóżku, a Liam pochylał się nad moim brzuchem.- Cześć orzeszku. Tutaj tatuś.
- Liam co ty robisz?- zapytałam ze śmiechem.
- Cicho rozmawiam z moim maleństwem. - powiedział i pocałował mnie w brzuch.
Do pokoju wparowali dosłownie wszyscy, nawet Paul. Spojrzałam na menadżera miał wielki plaster nad okiem.
- Paul co ci się stało.- powiedziałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Siła wybuch popchnęła mnie na samochód i rozbiłem sobie głowę. 
- Dobra mów co powiedział lekarz.- rozkazał Louis.
- Tylko tyle, że jestem całkowicie zdrowa. Nie ma nawrotu.- chłopacy zaczęli skakać z radości. Zayn wniósł do środka tacę z kieliszkami.
- To mamy co świętować.- powiedział rozlewając do kieliszków trunek i każdemu zaczął podawać.
- Ja dziękuję, nie mogę.
- No przecież jesteś zdrowa.- zauważył Louis.
- Co to jest?- zapytał Niall biorąc do ręki zdjęcie USG, a po chwili niebieskie śpioszki.
- No zdjęcie USG mojego maluszka.- powiedział z dumą Liam.
- Poczekaj, a lekarz wam nie mówił, że nie będziecie mogli. 
- No mówił, ale mam naoczny dowód.
Wszyscy zaczęli nam gratulować, przytulać. Byłam cholernie szczęśliwa. Nasze szczęście przerwał płacz dzieci z dołu. Zerwałam się pierwsza do swojego chrześniaka. Obudził się Christian, wzięłam na ręce maluszka i zaczęłam go uspokajać. Maluszek spojrzał na mnie niebieskimi oczami i się uśmiechną. 
- Za dziewięć miesięcy my będziemy mieli takiego maluszka.- stwierdził Liam, który obejmował mnie w tali.


 Tak jak obiecałam, 7 komentarzy i następny .W końcu szczęśliwi, jestem z niego cholernie zadowolona. Strasznie długi mi wyszedł, ale nie chcę go dzielić. A wam jak się podoba? Miel widziane komentarze i do następnego.

8 komentarzy:

  1. Aww..al to słodkie♥ Tak się cieszę, że nic im się nie stało, dobrze, że Niallerek zgłodniał:D I fajnie, że Cass jest w ciąży:* Czekam na następny:*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny :) Mi się bardzo podoba ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale słodki rozdział:) Normalnie aż się wzruszyłam:P I cholernie mnie przestraszyłaś tym wybuchem! :) No ale dobrze że nic im nie jest:) I ciąża aale super:) Czekam na następny, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski. Czekam na next.;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeeej jaki słodki rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Och to takie słodkie wiesz? No po prostu wspaniałe

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ;)
    nie mogę się doczekać następnego ;)
    Kocham <3
    Domi

    OdpowiedzUsuń
  8. WoW GENIALNY:):)
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń