Nie ważne jak życie jest ciężkie Nigdy nie trać nadziei

wtorek, 2 kwietnia 2013

49. Walka o dziecko

Miesiąc później
Cassidy
Leżałam na kanapie i pisałam sms'y z Liamem. Tęskniłam za swoim narzeczony, ale trasa miała potrwać jeszcze dwa miesiące. Grzecznie chodziłam na kontrole do lekarza. Doktor Alan zalecił częste badania do zaczęcia trzeciego miesiąca. Czyli jeszcze dwa tygodnie.

 L: Tęsknię za tobą.
C: Ja też, ale jakoś wytrzymamy.
L: Musimy kochanie.
C: Nie macie dzisiaj koncerty?
L: Odwołany, problemy techniczne.
C: Czyli nudzicie się.
L: Strasznie. A ty co robisz?
C: Leżę na kanapie. Tess właśnie zasnęła.
L: Szkoda chciałem powiedzieć jej dobranoc :-(
C: Następnym razem musisz pomyśleć wcześniej.
L: Właśnie.
C: Idę sobie zrobić jeść. Głodni jesteśmy :)
L: A co byś zjadła?
C: Ananasy w syropie, ale zadowolę się kanapkami.
Odłożyłam telefon na stolik w salonie i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kilka kanapek, do szklanki nalałam sobie soku pomarańczowego i wróciłam do salonu. Sprawdziłam swój telefon, ale nie miałam żadnych wiadomości.  Zabrałam się za jedzenie, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Kochanie nadal masz ochotę na te ananasy?- zapytał Liam.
- Tak, ale nie chce mi się jechać do sklepu.- odpowiedziałam.
- Nie musisz.
Do salonu wszedł Liam, w jednej ręce trzymał puszkę ananasów, a w drugiej telefon. Na twarzy gościł szeroki uśmiech. Podniosłam się z kanapy i pobiegłam w stronę mojego narzeczonego.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że przylecisz?- zapytałam.
- Bo nie byłoby niespodzianki.- odpowiedział.- Poczekaj chwilę.
Trzymane rzeczy odłożył na komodę stojąca przy ścianie i porał mnie na ręce. Ręce miałam zaplecione na jego szyji. Najpierw pocałował mnie w usta, a później obdarowywał całą moją twarz pocałunkami. 
- Tęskniłem.- powiedział mi wprost do ucha.
- Ja też i to bardzo.
Mało mnie interesowały kanapki, albo ananasy. Li zaniósł mnie do naszej sypialni. Skończyło się to strasznym bałaganem w pokoju. 
Obudziłam się pierwsza. Poszłam pod prysznic, ubrałam się w różową koszulkę i szorty, do tego japonki. <klik>Ubrana wyszłam z łazienki i poszłam robić śniadanie. Kroiłam szczypiorek do jajecznicy kiedy do kuchni weszła Tess.
- Skarbie jak się spało?- zapytała.
- Dobrze. Mogę iść się pobawić na dworze.
- Tak, ale zaraz wróć na śniadanie.
- Dobrze mamo.
Z powrotem, wróciłam do poprzedniej czynności, ale tym razem był to Liam. Objął mnie od tyłu i głowę oparł na moim ramieniu. 
- Liam przeszkadzasz.- powiedziałam.
- Przepraszam.- stwierdził i cmoknął mnie w policzek.- Pomóc ci?
- Nie, lepiej zobacz co robi Tess.
- Oczywiście.
Chłopak zniknął na podwórku, po chwili zaczęły stamtąd dobiegać śmiechy. Skończyłam kroić i włączyłam patelnię, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Wytarłam ręce i poszłam otworzyć. Za drzwiami stała elegancko ubrana kobieta.
- Dzień dobry pani Cassidy Montgomery?
- Tak w czym mogę pomóc? Właściwie proszę wejść, ja muszę wyłączyć patelnię.- nie czekając na reakcję kobiety pobiegłam do kuchni.
Wyłączyłam patelnię i wróciłam do kobiety która stała w korytarzu. 
- Zapraszam.- powiedziałam.- Właściwie nawet nie wiem kim pani jest.
- Alice Kent, jestem kuratorem.
- Kuratorem?- zdziwiłam się.
- Znalazł się ojciec Tess.
- Słucham. Chcecie nam ją zabrać?
- Właściwie my nie chcemy, ale jej ojciec tak. Dużo wyjaśniać. Właściwie gdzie dziewczynka?
- Bawi się w ogrodzie z Liamem.
Znowu zrobiło mi się niedobrze. Zostawiłam ją samą i pobiegłam do łazienki. Te mdłości mnie wykończą. Opłukałam usta i wróciłam do pani kurator.
- Może ja zrobię kawy, albo herbaty, a pani mi wyjaśni.
- To kawy poproszę.
Kobieta została sama w salonie, po kilku minutach wróciłam z dwoma kubkami herbaty. Usiadłam na jednym z foteli, a kobieta zaczęła mówić.
- Dla pana Donovana chodzi i pieniądze należące do Tess. Musimy udowodnić, że dziewczynka jest bardziej zżyta z państwem niż z biologicznym ojcem. Co mi się zdaje nie będzie takie trudne.- spojrzała przez szklane drzwi na szalejących Liama i Tess.
- Jak dla mnie to ten człowiek niech bierze te pieniądz, a Tess zostanie z nami.
- Nie można tak zrobić. Proszę państwo, o przyjście dzisiaj do kuratorium. Ojciec zażądał spotkania z dziewczynką.
- Dobrze.
- To do zobaczenia po południu.- powiedziała i wyszła.
Myślałam nad tym co powiedziała, nikt nie może zabrać nam zabrać naszej córeczki. Do salonu wszedł Liam.
- Kim była ta kobieta?
- Pani kurator, nagle znalazł się ojciec Tess. Ma się z nim spotkać dzisiaj po południu.
- Chcą nam ją zabrać?
- Nie wiem.- odpowiedziałam płacząc.- To moja córeczka, Liam oni nie mogą nam jej zabrać.- wtuliłam się w jego tors.
- Nikt nam jej nie zabierz. Nie pozwolę nam na to. Może ja zrobię to śniadanie?
- Tak.
Liam
Mała weszła do pomieszczenia, w którym siedział jej biologiczny ojciec. Wszystko widzieliśmy przez szybę. Mężczyzna chciał ją przytulić, ale ona nie chciała. Coś tam mówił, ale ona kręciła przecząco głową. Zaczęła płakać. Cassi która stała obok mnie, odwróciłam się tyłem do całej sceny. Nie mogłem patrzeć na łzy Tess i Cassidy. Gówno mnie obchodzili kuratorzy, wszedłem do środka.
- Nie widzi pan, że ona pana się boi.- powiedziałem.
- To moja córka.
- Nie, nie jest to pana córka. Tess jest moją córką.- stwierdziłem biorąc dziewczynkę na ręce.
- Nie ma pan prawa.
- Nic mnie to nie obchodzi.
Tess siedziała na kolanach u Cassidy, a ja chyba byłem na dywaniku. Ten palant się na mnie poskarżył. Przecież nie mogłem pozwolić im obu płakać.
- Ona się go bała.- powiedziałem.- Płakała. Nie zna go. 
- Wy nie jesteście jej rodzicami.
- Jesteśmy. Ona jest naszą córką.
- Do kiedy, aż wam się urodzi dziecko?
- Wiedzieliśmy o ciąży Cass przed wystąpieniem o adopcję. Będę o nią walczył.- powiedziałem i wyszedłem.


Małe kłopoty w świecie Cassidy i Liama. Trochę ich jeszcze będzie. Mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

10 komentarzy:

  1. oooo ale żeś narobiła no ale ja wiem że oni ją dostaną. No wiem. DO do nn kocham

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo ciekawie się zapowiada ^^
    czekam nn :)
    rozdział jak zawsze super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się narobiło. Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze i nie odbiorą im Tess. Tak po za tym rozdział superowy, podoba się :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za palant z tego ojca Tess! Chce tylko kasy! Bardzo dobrze, że Liam i Cass będą o nią walczyć! Ona musi być z nimi!
    A rozdział oczywiście genialny:** I czekam na kolejny:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Rujnujesz mój maleńki świat:(
    Mam nadzieję że będzie dobrze i wywalczą Tess. Dobrze że z niej nie rezygnują. A ten ojciec Tess? Jaki zasrany kretyn!
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już czekam na kolejny jestem ciekawa jak to się skończy

    OdpowiedzUsuń
  7. Tess musi zostać z nimi, w końcu to jest ich mała córeczka, na pewno walka o nią z tym palantem któremu chodzi tylko o kasę będzie ciężka, ale muszą ją wygrać. widzę, że wprowadziłaś trochę zamieszania w życie Cass i Liama, ale dzięki temu opowiadanie jest jeszcze ciekawsze. nie mogę się doczekać nexta. Kama.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział genialny. Mam tylko pytanie. Mogłabyś poświęcić jakiś rozdział Niallowi i Monice? Jestem ciekawa jak im się układa.
    Z góry dziękuję
    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. jejuś, rozdział cudowny, nie mogę się już doczekać nexta. Lilianna.

    OdpowiedzUsuń
  10. z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej, mam nadzieję, że niedługo pojawi się następna część, bo już nie mogę się doczekać : D Ola.

    OdpowiedzUsuń